Strona 1 z 1

Szczęście w nieszczęściu

PostNapisane: środa, 31 maja 2006, 06:10
przez siwy261976
Ale miałem nieprzyjemny wieczór piątkowy, otóż jade sobie spokojnie przedemną wlecze sie jakiś matiz (80km/h) na to ja go chyc kangórkiem, kończe skok, a tu sarna z pola wyskoczyła, pisk opon, szybka pobudka żonki i ŁUB. Niestety zabrakło mi parę metrów, podwiozlem sarnę na masce. Jakie było moje zdziwienie, że maska całą, chłodnica całą, sarna uciekła (żal mi jej), mój ziwerzak ogólnie cały. Pogieła sie tylko tablica rejestracyjna. Rok temu jak miałem podobne zdarzenie w Holandii to przy mniejszej prędkości skutki były nieco gorsze (inne niższe mniej zaokrąglone autko). teraz dopiero docenilem mojego zwierzaka, jego chamulce i te zaokrąglone kształty oraz wysokośc zderzaka i całego autka.
Taka mała dygresja: zima musiała być w lesie ciężka skoro tam gdzie na polach nie było żadnego zwierzaka od kilkunastu lat (a trasę te pokonuje bardzo często) nagle pojawiły się głodne sarenki, w drodze powrotnej znowu widziałem jedną, naszczęście daleko na polu.

PostNapisane: środa, 31 maja 2006, 08:12
przez Alberciak
Jak dostała nauczkę to teraz z daleka ogląda samochody :lol:

PostNapisane: środa, 31 maja 2006, 10:20
przez KiK
siwy261976 faktycznie miałeś szczęście ... moje Clio po spotkaniu z sarną miało niestety mniej szczęścia ... w wyniku czego musiałem je składać od początku. Kangoorkiem też miałem podobna sytuację, ale udało się zatrzymać w porę :D

Kuba

PostNapisane: środa, 31 maja 2006, 20:57
przez czerja
właśnie przerabiem ten temat tyle że z seatem toledo ojca, po spotkaniu z pieskiem kaukazem,wymiana błotnika,zderzaka,lampy i kierunku!

PostNapisane: czwartek, 1 czerwca 2006, 06:13
przez siwy261976
Wiem że miałem farta, ale to nie wszystko, jeszcze ktoś musi na demną czuwać tam w górze :) :roll:

PostNapisane: czwartek, 1 czerwca 2006, 08:12
przez KiK
siwy261976 masz absolutną rację :D ... popieram ten sposób myślenia.

Kuba

PostNapisane: czwartek, 1 czerwca 2006, 12:03
przez nemo
Bądżź pewny że oprócz czuwania to i kangoorek ma swój udział, pare lat temu miałem podobną przygode i skoczek też wyszedł bez szwanku